Wędkujący Maratończyk – wywiad z pierwszym Maratończykiem z Poczesnej

Redakcja: Dziś naszym gościem jest Pan Michał Maciejewski

Michał Maciejewski: Witam serdecznie

Redakcja: Nasz gość to osoba niezwykle aktywna. W ostatnim czasie dał Pan się poznać jako Maratończyk…

Michał Maciejewski: Jakoś poważnie brzmi Maratończyk (śmiech), ale zgadza się w niedzielę 23 kwietnia po raz pierwszy w życiu zmierzyłem się z królewskim dystansem 42195 metrów.

Redakcja: Poczesna jest pełna podziwu. Proszę opowiedzieć jak to się wszystko zaczęło? Kiedy Pan zaczął biegać?

Michał Maciejewski: Przygodę z bieganiem zacząłem około 2 lat temu, najpierw był to dystans 5 km później wydłużałem go stopniowo, lecz gdy już dochodziłem do jakiejś formy, życie zmieniło swoje plany i musiałem zawiesić treningi. Z początkiem 2016 r wróciłem ponownie do biegania i postanowiłem przygotować się na 8 edycję Biegu Częstochowskiego,  gdzie udało mi się przebiec 10 km w 44 min 27 s. Później zmiana pracy co znacznie ograniczyło czas na treningi. Pojawienie się kontuzji spowodowało przerwę w  treningach do połowy listopada. Od tego czas do dziś czas i zdrowie pozwala na w miarę regularne bieganie.

Redakcja: Jak często pan biega?

Michał Maciejewski: Staram się 3 do 4 razy w tygodniu.

Redakcja: Jak długo przygotowywał się Pan do Orlen Warsaw Marathon?

Michał Maciejewski:Po powrocie po kontuzji pierwszym celem był 9 Bieg Częstochowski i pobicie zeszłorocznego czasu.Treningi dobrze się układały, forma rosła, wszystko dobrze się zgrywało, więc pomyślałem, a może by tak maraton? Kiedy jak nie teraz? I tym sposobem z końcem lutego zapadła decyzja o starcie w maratonie.

Redakcja: Może teraz kilka słów o samym biegu oraz na co należy zwrócić uwagę przed samym startem

Michał Maciejewski: Maraton to nie tylko sam bieg, to jest masa czynników, które muszą ze sobą się zgrać by przerodziły w końcowy sukces. Trening najważniejszy lecz 3 tygodnie przed startem powinno się zrobić ostatnie długie wybieganie – w moim przypadku było to 30 km. Później do samego startu kilometraż tygodniowy malał tak by nogi już odpoczywały i były świeże na wyścig. Ważna jest dieta. W przeddzień wyścigu warto jest ładować w siebie sporą dawkę węglowodanów, równie ważne jest odpowiednie nawodnienie organizmu. Przed startem sprawdzamy gdzie na trasie będą rozlokowane punkty odżywcze oraz nawadniające. W zależności od tego rozplanowuje się używanie żeli wzmacniających. Śniadanie w dniu zawodów powinno być 3 godziny przed samym startem. Na godzinę przed dojadamy banana to powinno nam wystarczyć na kilka kilometrów.

Redakcja: Czyli nie tylko treningi, odżywianie? Na taki bieg trzeba mieć pomysł i taktykę?

Michał Maciejewski: Przed startem dopytywałem bardziej doświadczonych  biegaczy na temat taktyki. Jednogłośnie mówili “nie daj się poddać euforii czy klimatowi maratonu”,  nie spal się na starcie bo później ci braknie siły. Konsekwentnie posłuchałem rad i mimo że pierwsze kilometry leciało się super, celowo zwalniałem by trzymać tempo które trenowałem czyli 5.20 min/km. Jak się okazało taktyka była słuszna: O ile w pierwszej części zawodów zostawałem wyprzedzany, to po 25 km ja leciałem swoje a ludzie siadali zwalniając lub schodząc z trasy.

Redakcja: Mówią, że prawdziwe problemy zaczynają się po 30 km…

Michał Maciejewski: Oj tak maraton to 32 km +10 km i tak naprawde najważniejsze jest ostatnie 10 km. U mnie pierwsze problemy zaczęły się po 34 kilometrze. Twardo mimo zmęczenia i bólu trzymałem tempo. Powiem szczerze że zaczęła się prawdziwa walka by przetrwać, ból i zmęczenie nasilało się z każdym kilometrem, lecz atmosfera panująca na trasie i silna wola nie pozwoliły mi się poddać. Czas jaki uzyskałem to 3.46.09 co uważam za udany debiut.

Redakcja: W zmaganiach z trudami wspierała Pana rzesza kibiców, a wśród nich najbliżsi tzn żona i dzieci?

Michał Maciejewski: Tak, Żona z dzieciakami wspierały mnie od samego początku bardzo mocno.

Redakcja: Wiele mówi się o wyjątkowej atmosferze podczas biegów. Maratony pod tym kątem też są wyjątkowe?

Michał Maciejewski: Tak! Atmosfera i emocje są nie do opisania. Na trasie mnóstwo kibiców różnej narodowości mocno dopingujących biegaczy, między innymi przybijane są “piątki mocy”. Są też zespoły grające muzykę na żywo która pobudza maksymalnie i dodaje energii. Szczęście, radość, duma w momencie przekroczenia linii mety jest niesamowita. Tego nie da się opowiedzieć to po prostu trzeba przeżyć!

Redakcja: Widać, że Pana pasja udziela się innym. W ostatnim czasie również w Poczesnej pojawili się biegacze…

Michał Maciejewski: Fajnie że coraz więcej ludzi stawia na aktywnie spędzanie czasu,  Nie ma znaczenia czy to rower,  spacer,  bieg czy inna dyscyplina,  istotne jest że się chce wyjść i coś zrobić dla siebie. Ja ze swojej strony staram się dzielić swoimi treningami i wiedza z innymi na grupach na facebooku, udostępniam  treningi by pokazać że się da jak się chce. Dla mnie np. Bieganie jest uwolnieniem od nałogu tytoniowego i walka z nadwagą. Dodam ze mobilizująco działa na mnie fakt iż rozstałem się z papierosami jak i pozbyłem się zbędnych 18 kilogramów z masy ciała.

Redakcja: Na zdjęciach jest Pan w charakterystycznej koszulce. Czy należy Pan do jakiegoś klubu biegaczy?

Michał Maciejewski: Tak dobrze Pan zauważył,  należę do klubu “Press Glass Biegamy i Wspieramy”  

Redakcja: Nazwa klubu sugeruje jakiś wyjątkowy cel waszego biegania?

Michał Maciejewski: Biegamy gdzie chcemy i ile chcemy. Nasz Dobroczyńca za wybiegane na imprezach masowych kilometry przekazuje pieniądze na cele charytatywne. Dla nas biegaczy ważne jest to, że przy okazji naszych biegów, ktoś potrzebujący może w ten sposób  szybciej zebrać potrzebną kwotę.

Redakcja: Bieganie, to nie jedyna Pana pasja. Porozmawiajmy o rybach

Michał Maciejewski: Tak wędkarstwo mam we krwi odkąd sięgam pamięcią. Jestem zapalonym wędkarzem, pasjonatem propagującym zasadę złów i wypuść.

Redakcja: To znaczy?

Michał Maciejewski: Nie zabijam i nie zabieram złowionych przez siebie ryb. Łowie typowo rekreacyjnie zdjęcie pamiątkowe i zwracam wolność. Uważam że jeśli każdy wędkarz będzie zabierał i zabijał wszystko to co złowi, to już ubogie w ryby nasze wody nigdy się nie odrodzą.

Redakcja: Jak rodzina to znosi? Musi Pan poświęcać wiele czasu na takie pasje?

Michał Maciejewski: Rodzina jest dla mnie najważniejsza. Czasami jest ciężko  ale staram się wszystko ze sobą jakoś pogodzić. Żona i dzieciaki są dla mnie bardzo wyrozumiałe,  za co korzystając z okazji pragnę im bardzo mocno podziękować.

Redakcja: Pana plany na najbliższy czas?

Michał Maciejewski: Chwila zasłużonego odpoczynku i powrót do treningów.

Redakcja: Pozostaje nam życzyć pomyślności na kolejne starty i kilometry

Michał Maciejewski: Dziękuję i życzę Wam podobnych wyników. Może znajdą się kolejni chętni na Maraton?